Dary duchowe nie są ani znakiem Bożej
miłości do jednostki, ani oznaką szczególnej
ważności w Ciele Chrystusowym.
"Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków, a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak też jest z Chrystusem. Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni / aby stanowić / jedno ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy czy wolni. Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem.
Ciało bowiem to nie jeden członek, lecz liczne / członki /. Jeśliby noga powiedziała: "Ponieważ nie jestem ręką, nie należę do ciała'' - czy wskutek tego rzeczywiście nie należy do ciała ? Lub jeśliby ucho powiedziało: "Ponieważ nie jestem okiem, nie należę do ciała''- czyż nie należałoby do ciała ? '' /1 Kor 12, 12-16 /.
Św. Paweł mówił do wiernych w Koryncie o ich wzajemnym stosunku do chrześcijan. Chciał zaradzić pewnej trudności, jaka zrodziła się w ich wspólnocie. Niektórzy nowonawróceni w Koryncie odczuwali zazdrość wobec rzucających się w oczy darów duchowych, jakich Duch Święty udzielił innym. Ci zaś, którzy otrzymali takie dary cieszyli się, że one ściągały na nich uwagę...
Prawdopodobnie nawet niektórzy wierzący zaczęli sądzić, że pozbawieni są znaczenia dla wspólnoty, ponieważ nie otrzymali darów zwracających uwagę.
Wielu z nas może się utożsamić z owym "korynckim przeżyciem''. Odczuwamy cierń zazdrości, gdy ktoś inny prowadzi spotkanie modlitewne albo prorokuje; mamy poczucie swej bezużyteczności ponieważ "umiem tylko ustawiać krzesła''; użalamy się nad sobą, gdy porównujemy nasze dary z darami naszych braci i sióstr. Takie postawy w nas świadczą, że nasze umysły i serca jeszcze nie zrozumiały dróg Pana, który wszystkim kieruje. Stajemy więc nieustannie oko w oko ze swoją grzesznością i pouczenia takiego samego, jakie Paweł dawał chrześcijanom pierwszego wieku.
Nasza grzeszność nie jest jedyną przeszkodą do zrozumienia naszego miejsca w Ciele Chrystusowym. Wpływ świata skłania nas do instynktownej reakcji, ilekroć nam się wydaje, że inni nie zwracają na nas uwagi w stopniu, jaki naszym zdaniem nam się należy. Od najmłodszych lat uczymy się współzawodnictwa, porównywania siebie z innymi, zajmowania zawsze pierwszego miejsca. Wzorce społeczne, cele ekonomiczne, cały system wychowawczy - oto rzeczy, które stale mają wpływ na ans i uczą nas cenić takie wartości. Nie łatwo jest zmienić taki sposób myślenia, ale jednak trzeba to wszystko poddać Bożemu sposobowi myślenia i przemienić.
Przed ośmiu laty, wkrótce po otrzymaniu chrztu w Duchu Świętym, osobiście natknąłem się na problem, który potem wielu osobom pomogłem przezwyciężyć. Zauważyłem, że w grupie modlitewnej, do której uczęszczałem, niektóre osoby otrzymały dar proroctwa. Inni, jak się wydawało, mieli wyjątkowe i dramatyczne dary głoszenia Ewangelii. Jeszcze inni umieli w sposób przejmujący dawać świadectwo o tym, jakie otrzymali od Boga oświecenia dotyczące życia chrześcijańskiego. Patrząc na swe życie nie mogłem dojrzeć w nim widocznego działania żadnego z tych darów i poczułem się tym przygnębiony, Pomimo współczucia dla innych i zainteresowania nimi, jakich doświadczałem, uchodziłem za obojętnego i bezbarwnego. Chciałem dokonywać odważnych i wielkich rzeczy dla Pana. Chciałem głosić, nauczać, ewangelizować. Byłem inteligentny, umiałem się wypowiedzieć, miałem wiele zapału. Dlaczego nie otrzymałem od Ducha Świętego tych darów, jakie podziwiałem w innych ?
Zaczęły się wątpliwości i zniechęcenie. Co Bóg właściwie zamierza ? Na koniec poskarżyłem się przyjacielowi: "Bóg naprawdę nie dba o mnie. Chce tylko, by Jego zamierzenia były spełnione. Gdyby naprawdę dbał o mnie, udzieliłby i mnie także wielkich darów. Sądzę, ze jestem tak samo dobry jak inni...''
W kilka miesięcy później przeżyłem okres, w którym wiele się nauczyłem. Poprzez modlitwę i Pismo Św. Pan ukazał mi wiele spraw związanych z moją postawą. Najpierw zrozumiałem, jak bardzo się myliłem, stawiając znak równości między darami, jakich Bóg udziela jakiejś osobie i stopniem miłości do tej osoby. Z tego błędnego założenia wyprowadziłem wniosek, że skoro Bóg nie daje mi tych darów duchowych, których pragnąłem i które uważałem za ważne, a dał je innym, to musi tych innych kochać więcej niż mnie. Moje wcześniejsze obserwacje wytworzyły we mnie przekonanie, że wszyscy mają być "równi''. Każdy powinien mieć to samo albo przynajmniej mieć sposobność zdobycia tego samego. Nierówność była zawsze oparta na protekcji; widziałem przecież jak protekcja działała w szkole, wśród przyjaciół, w stosunkach w pracy. Ten sposób myślenia tak bardzo stał się cząstką mego życia, że w sposób naturalny wprowadziłem to samo w moje nowe stosunki z Bogiem, z moimi braćmi i siostrami i wydawało mi się, że Bóg ma tylko pewnych wybrańców.
W tym procesie uczenia się zdałem sobie sprawę, że przerzucam moją własną hierarchię wartości na dary duchowe. Sam orzekłem, że niektóre dary, takie jak proroctwo, głoszenie Ewangelii i nauczanie, są darami najważniejszymi i najbardziej godnymi pożądania. To są dary, które powinni mieć ludzie chcący owocnie służyć Bogu i ludziom. Uświadomiłem sobie" że mam za co żałować i że bardzo wiele winienem się jeszcze nauczyć o Bogu, aby poznać Jego sposób myślenia.
Ci, którzy przeżywają trudności do moich, potrzebują nowego zrozumienia opartego nie na sposobie myślenia światowym lecz Bożym. Aby zrozumieć miejsce darów, zrozumieć trzeba nasz nowy stosunek do Boga.
Gdy doszedłem do wiary w Chrystusa jako Pana i zostałem ochrzczony, nawiązałem zupełnie nowy stosunek z Jezusem. Nie jestem nieprzyjacielem Boga, ale Jego przyjacielem. A nawet więcej: przez Ducha Świętego stałem się dzieckiem Boga Ojca i bratem /siostrą/ Jezusa. Znając Jego miłość mogę zbliżyć się do Boga z całym zaufaniem, przyjąć Jego pomoc i przewodnictwo nad sobą. Jestem Jego dzieckiem. On jest moim Ojcem.
Zrozumiawszy w nowy sposób mój stosunek do Boga, odkryłem także mój nowy stosunek do innych chrześcijan. Oni są moimi braćmi i siostrami w Panu Jezusie. Jesteśmy głęboko i mocno połączeni przez Ducha Świętego przebywającego w każdym z nas. Każdy z nas jest jednakowo kochany i jednakowo drogi naszemu wspólnemu Ojcu. Nie ma najmniejszej różnicy w trosce, jaką On otacza każdego z nas. A przecież ten sam Ojciec, ze swej własnej wolnej woli daje swym dzieciom różne dary duchowe. Jego postanowienie dania jakiegoś szczególnego daru komuś innemu zależy od tego, że On wie o nas wszystko i ma swoje własne Boże cele. Wszyscy jednak mamy dary i każdy dar ma prawdziwą wartość dla całości.
Bóg daje dary duchowe każdemu z nas, by uczynić nas zdolnymi do służenia naszym braciom-chrześcijanom i każdemu, kogo Bóg do nas skieruje. Gdy św. Paweł mówi o Ciele Chrystusowym, to nie chodzi mu przede wszystkim o przedstawienie budowy czy ustroju, ale chce przedstawić wzajemne relacje. Nie usiłuje powiedzieć, że Ciało Chrystusa ma dwie nogi, pięć palców u każdej ręki, serce i trzydzieści sześć zębów. Uczy tylko, że pomiędzy różnymi częściami ciała istnieje piękny, pełen równowagi stosunek, w którym członek podtrzymuje inne i z kolei na nich się opiera. Ludzkie ciało ma wiele członków i narządów, a każdy spełnia inną czynność; wszystkie te narządy jednak są od siebie zależne i służą jedne drugim, by całe ciało było zdolne do działania.
" Gdyby całe ciało było wzrokiem, gdzież byłby słuch ? Lub gdyby całe ciało było słuchem, gdzież byłoby powonienie ? ''/1 Kor 12, 17/. Z własnej obserwacji i doświadczenia sposobu działania ludzkiego ciała czytelnicy Pawła mogą pojąć właściwą naturę stosunków w Ciele Chrystusowym - wiele członków o różnych czynnościach , a przecież wszystkie potrzebne dla właściwego działania całego ciała.
Każdy chrześcijanin jest absolutnie konieczny dla innych członków, by całe ciało mogło należycie działać. Prorok potrzebuje kogoś mającego dar zarządzania, nauczyciel potrzebuje obsługi katedry, osoba, u której odbywa się spotkanie modlitewne, potrzebuje kogoś, by ewangelizował. Jest rzeczą istotnej wagi, byśmy zrozumieli potrzebę tych relacji, aby Bóg mógł budować swoje Ciało za pomocą darów, których swym członkom udziela. Nie jest to ważne, abym to JA był prorokiem, czy nauczycielem, czy żebym uzdrawiał. Ważne jest jedynie, bym korzystał z otrzymanych darów - jakiekolwiek są - w celu zachęcania i umacniania całego Ciała.
Pan chce, by Jego Ciało było wyposażone we wszelkie dary duchowe. By to osiągnąć Bóg używa mężczyzn, kobiet, którzy Go znają i kochają i pozwalają Mu posługiwać się nimi tak, jak zechce. Bogu potrzeba mężczyzn i kobiet, którzy są gotowi odrzucić dawne sposoby myślenia, aby otrzymać od Niego nowego ducha. Gdy z pokorą poddamy się Bogu i sobie wzajemnie, wtedy ujrzymy w pełni wielkość i moc darów duchowych działających w naszych wspólnotach i grupach modlitewnych.
C. Randy
New Covenant 5 /1975/