Konferencja wygłoszona w czasie OM CDM w Warszawie (marzec 2011 r.)

"Staję przy pulpicie trochę z drżeniem, bo mam za plecami ikonę Krzyża San Damiano, z którego Ukrzyżowany przemówił do św. Franciszka i powiedział mu: Franciszku, idź i odbuduj mój Kościół, bo chyli się ku upadkowi. Jest to przejmujące słowo Ukrzyżowanego, które Franciszek z Asyżu przyjął i wypełnił do końca. Ów Krzyż wiszący w kaplicy, w której zebraliśmy się dzisiaj na modlitwę i słuchanie słowa jest dla mnie znakiem i zaproszeniem (myślę, że dla was też) do tego, aby słuchać Pana w Kościele. Nieustannie i na różne sposoby Bóg przemawiał i mówi dzisiaj. Trzeba być zawsze gotowym, aby w owym „dzisiaj” usłyszeć głos Pana i nie zatwardzić swojego serca. A możemy „dzisiaj” usłyszeć Pana mówiącego, ponieważ żyjemy w Kościele...."

Przestrzeń dla Słowa

Rozpocznę od Bożego słowa:          
Zaiste, podobnie jak ulewa i śnieg    
spadają z nieba          
i tam nie powracają,  
dopóki nie nawodnią ziemi,   
nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju,        
tak, iż wydaje nasienie dla siewcy     
i chleb dla jedzącego,
tak słowo, które wychodzi z ust moich,         
nie wraca do Mnie bezowocne,         
zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem,           
i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa
(Iz 55, 10-11).

Ileż to razy medytowałem nad tym słowem z Proroka Izajasza: Skoro słowo Boże jest takie skuteczne, to dlaczego wydaje się pozostawać często bezowocne? Gdzie ono jest, kiedy już zostanie wypowiedziane przez Boga? Gdzie ono znajduje swoje miejsce zakorzenienia, swoją ziemię, w której może się zakorzenić, w której może wydać plon?

Gdy bierzemy do ręki Stary Testament widzimy, że Bóg nigdy nie przemawia w próżnię. Miejscem dla Słowa, ową ziemią jest Izrael. Słowo Boga było kierowane do Narodu Wybranego i dokonywało się to, co Bóg zamierzył, wypowiadając je; było słuchane przez ten lud, nawet jeśli przez wielu nie było przyjęte. Zawsze jednak znajdywali się mężowie: patriarchowie, prorocy i ubodzy Izraela, próbujący słuchać słowa Boga i to słowo rzeczywiście wzrastało, to słowo rzeczywiście nabierało mocy i wydawało plony w tym narodzie. Nawet jeśli początkowo było tylko jakieś pączkowanie, kiełkowanie ziarna, to w pewnym momencie słowo trafiło na tę jedyną Córę Izraela, błogosławioną Maryję. W niej Słowo znalazło partnera, ową ziemię żyzną, w której rzeczywiście mogło wydać owoc błogosławiony, którym jest nasz Pan Jezus Chrystus.

Bóg wypowiada słowo, które nigdy nie pozostaje bezowocne. Ponieważ Bóg zawsze znajduje rozmówcę, znajduje kogoś, kto to słowo przyjmie, znajduje kogoś, kto się na to słowo otworzy i potrafi na nie dać odpowiedź.

Natomiast w Nowym Testamencie to Kościół - Nowy Lud Boży jest glebą dla Słowa. Jezus powołuje Nowy Lud, aby ten mógł przechowywać to słowo; powołuje Kościół, aby mógł rzeczywiście prowadzić dialog z Bogiem, by słowo wydało plony, aby było żywe pośród tego ludu. Najpierw Izrael był przestrzenią dla słowa Bożego, potem Kościół stał się tą przestrzenią dla Słowa Wcielonego, którym jest Jezus Chrystus. Bóg w Jezusie wypowiedział się całkowicie, Bóg więcej nie może powiedzieć o sobie. Ale to totalne Słowo Boga musi w historii zbawienia znajdować rozmówcę i dlatego jest żywe i przynosi swój owoc zamierzony przez Ojca, gdy rozbrzmiewa w przestrzeni Kościoła i jest przyjmowane przez wierzących.

 

Słowo rodzi Kościół, Kościół przechowuje i aktualizuje Słowo

Kiedy czytamy Dzieje Apostolskie możemy dostrzec taką zależność: gdy głoszone jest słowo rozszerza się Kościół, gdy przyjmowane jest słowo jednocześnie rozszerza się, rozprzestrzenia się Kościół. Gdy głosi się Dobra Nowinę rośnie, dojrzewa i owocuje Słowo, a jednocześnie rośnie, dojrzewa i rozprzestrzenia się Kościół, aby objąć całą ziemię. Księga Dziejów Apostolskich doskonale tę współzależność między Słowem a Kościołem ukazują. Od samego początku widzimy, że Kościół jest przestrzenią dla słowa, które jest słowem zbawienia. Kościół jest przestrzenią, w której dokonuje się zbawienie, ponieważ w nim Słowo zbawienia jest przechowywane, głoszone, przyjmowane i rzeczywiście może wydać owoc zamierzony przez Ojca, które je wypowiada.

Słowu jest też potrzebna przestrzeń Kościoła dlatego, ponieważ nie jest tylko literą, nawet jeśli dla nas jest spisane w Księdze Starego i Nowego Testamentu. Poprzez Kościół litera słowa staje się żywym słowem. W Kościele sam Pan, Wcielone Słowo, przemawia do nas dzisiaj. To słowo jest aktualne, nie jest tylko martwym zbiorem prawd, ono żyje, ono rozbrzmiewa jako słowo życia. Kościół ten apostolski depozyt przechowuje, ale również głosi i sprawia, że to słowo przekazane przez Tradycję jest dzisiaj rzeczywiście słowem zbawienia.

Po pierwsze: Kościół daje nam niezachwiane przekonanie, pewność, że słowo Pisma jest słowem Boga. Skąd moglibyśmy wiedzieć, że to, co słyszymy, pochodzi od Boga? Skąd to przekonanie, że te akurat, a nie inne pisma od starożytności przechowywane, są akurat tymi słowami wypowiedzianymi przez Boga. To może potwierdzić Kościół!

Najpierw Izrael, Naród Wybrany przechował tradycję Starego Testamentu, dlatego możemy być pewni, że to i tylko to Pismo jest słowem Boga. Gdybyśmy wzięli tego odbiorcę słowa poza nawias wszystko stałoby się dla nas względne i nie bylibyśmy pewni czy akurat jakieś inne pismo, które zachowało się od starożytności nie jest słowem Boga, np. pisma Arystotelesa. Dlaczego? Przecież mógłby się ktoś o to spierać! Zresztą dzisiaj stawia się inne pisma na równi Biblią, analizując je w ten sam sposób tzn. co najwyżej jako dziedzictwo kultury starożytnej. Kto nie przyjmuje Kościoła nie może także wiedzieć, że to co czyta, co słucha, co głosi jest rzeczywiście słowem Bożym. Kościół jest tu pewnym gwarantem!

Współcześnie kontestuje się Urząd Nauczycielski Kościoła, który potwierdza autentyczność Słowa Boga. Każdy chce tłumaczyć je po swojemu, przyjmować tylko to, co chce, rozumieć Boga tak jak chce. Wyraża to chociażby słynne już adagium: Chrystus – tak, Kościół – nie. Jest to już rozpowszechnione w mentalności, w myśleniu współczesnych. Obecnie może nie mamy za wielu ateistów (bo takich przekonanych ateistów jest naprawdę niewielu na świecie), prawie każdy jakoś tam wierzy. Tylko pytanie w jakiego Boga wierzy? W Boga stworzonego na swój obraz i podobieństwo.

Mieliśmy w naszej parafii w Wołczynie na tegorocznych rekolekcjach wielkopostnych Misjonarza Świętej Rodziny. Praktycznie cały rok jest na rekolekcjach lub misjach, z czego kilkanaście głosi zazwyczaj w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie. Mówił, że tam w Ameryce nie ma tak, jak tu w Europie, że się trzeba kryć ze słowem „Bóg” w przestrzeni publicznej. Tam Bóg jest na afiszach, w reklamach, w Kongresie, nawet na niektórych dolarówkach. Tylko, gdy zaczął szukać Boga, który byłby Bogiem głoszonym przez Kościół, Bogiem Ewangelii to nie znalazł Go nigdzie. Mimo, że jest na wszystkich ustach, to każdy tam ma swojego wymyślonego Boga, po swojemu go rozumie i interpretuje. Tamtejszy Bóg jest na obraz i podobieństwo danego człowieka.

Kiedy odrzuci się Kościół, w którym autentyczne słowo Boże jest przechowywane i strzeżone, to człowiek tworzy Boga na swój obraz i podobieństwo, tak jak mu pasuje. Wtedy już nie ma Boga objawionego, lecz bożek stworzony przez człowieka. Dlatego potrzebujemy Kościoła, z tym wszystkim w co Pan Jezus go wyposażył, żeby dzisiaj mieć pewność, że orędzie, które słyszymy jest autentycznym słowem Boga, słowem, które zbawia „dzisiaj”.

W związku z tym widzimy jak niezwykle ważne jest posłuszeństwo Magisterium Eclesiae - temu Piotrowemu aspektowi Kościoła - wszystkiemu, co dotyczy nauczania, hierarchii, gdyż to nam daje pewność. Mamy pewność, że słyszymy słowo Boga, i że jest ono aktualne dzisiaj, wypowiadane w obecnym czasie przez Boga, zrozumiałe w tej kulturze, w tym kontekście społecznym, w którym żyjemy.

Dzięki charyzmatowi, który nosi w sobie Piotr i jego następcy, a także Apostołowie i ich następcy oraz w jakimś stopniu ich pomocnicy prezbiterzy dokonuje się rozeznanie znaków czasu, diagnoza kultur i w ten sposób potwierdzana jest nieustannie aktualność słowa Bożego.

Czy dzisiaj także Kościół, jako całość, nosi w sobie Słowo? Czy Kościół, jako całość, je rozeznaje?

Widzimy obecnie, że ruchy, wspólnoty również odkrywają pewne rzeczywistości, które bardziej wyrażają ten Kościół na dziś, w tym czasie. Widzimy także, iż Słowo Boże stoi u początków tzw. nowych ruchów i wspólnot, które pojawiły się po Soborze Watykańskim II. Słowo Boże stoi także u początków Ruchu Światło-Życie. Słowo Boże jako podstawa, jako baza, na której dzisiaj można odnowić Kościół, tak jak to się stało za czasów św. Franciszka. Odkrywamy, iż powrót do Słowa Bożego, jego rozważanie, pogłębianie, daje niezwykłą świeżość ruchom i wspólnotom w Kościele dzisiaj . Pozwala właściwie odczytać misję Kościoła we współczesnym świecie. Ów zmysł wiary Ludu Bożego, owo rozeznanie, które dokonuje się w tych ruchach - w Ruchu Światło-Życie także - jest słuchane przez Ojca Świętego. Tego „sensus fidei“ słuchał Jan Paweł II, a teraz Benedykt XVI, który zwołał w 2008 roku Synod Biskupów o Słowie Bożym. Tym samym przypomina, potwierdza, daje pieczęć, że to jest trafne rozeznanie na dzisiaj Kościoła, że właśnie dzisiaj trzeba zacząć od Słowa Bożego. Od przyjęcia Słowa rozpoczynali wszyscy święci, którzy odnawiali Kościół w jego historii, słuchali słowa, jako Słowa żywego, za którym trzeba pójść w posłuszeństwie wiary. Posynodalna adhortacja „Verbum Domini“ stawia jakby apostolską pieczęć na tym rozeznaniu.

Obecnie jest przygotowywany Synod Biskupów na temat ewangelizacji, na temat nowej ewangelizacji, który odbędzie się w Rzymie w 2012 roku. O nowej ewangelizacji mówił cały swój pontyfikat bł. Jan Paweł II. Od dawna istnieje przekonanie w ruchach i nowych wspólnotach, że nie ma życia bez ewangelizacji. Kościół to rozeznanie potwierdza, daje pieczęć. W Ruchu Światło-Życie mieliśmy zainicjowany przez Sługę Bożego ks. Franciszka Blachnickiego plan Wielkiej Ewangelizacji Ad Christum Redemptorem, a teraz mamy ACR II. To, co przeczuwaliśmy, co rozeznawaliśmy jest rzeczywiście słowem Pana, bo zostaje potwierdzone przez Piotra naszych czasów: przez stworzenie Dykasterii ds. Nowej Ewangelizacji i zwołanie Synodu na rok 2012. W świecie zamętu, niepewności, możemy mieć pewność, że jesteśmy w domu i że dobrze słyszymy głos Pana.

Schodząc niżej podobną misję spełniają dla nas biskupi, a także moderatorzy. W czasie niedawnej peregrynacji kopii obrazu Matki Bożej Częstochowskiej w naszej wołczyńskiej parafii gościliśmy bp pomocniczego z Kalisza Teofila Wilskiego. Na przywitanie cudownego Obrazu jako proboszcz powiedziałem Matce Bożej o tej parafii, o jej potrzebach, zdiagnozowałem to, co jest i jak widzę jej rozwój. Biskup rozwinął tę samą myśl, chociaż nie umawialiśmy się i miał homilię przygotowaną na kartce. Ucieszyłem się niezmiernie: biskup przyjeżdża i potwierdza to, co ja miałem w swoim osobistym rozeznaniu. Wtedy jest taka radość i pewność – tak, to jest słowo Pana. Dlatego tak ważne jest posłuszeństwo hierarchii i słuchanie się wzajemne. Dzięki temu mamy pewność, iż jesteśmy w słowie Bożym, a nie wymyślamy sobie jakiegoś słowa i czegoś, czego Bóg nie mówił.

Tajemnica Oblubienicy Słowa

Sądzę, że to jeszcze nie wystarczy, aby dogłębnie słuchać Pana. Posłuszeństwo papieżowi, biskupowi, proboszczowi, moderatorowi, daje nam pewność, że jesteśmy w Kościele. Jednak jeszcze nie gwarantuje, iż jesteśmy żywym Kościele. Żeby to zrozumieć trzeba sięgnąć do bogactwa charyzmatu Ruchu Światło-Życie i odkryć tajemnicę Kościoła-Matki i Matki-Kościoła, odkryć ów oblubieńczy związek Maryi Niepokalanej ze Słowem. Dopiero w ten sposób wydobędziemy na światło tajemnicę żywego Kościoła.

Maryja wchodzi w oblubieńczy związek ze słowem Bożym, dlatego staje się płodna i wydaje na świat samo Słowo - Zbawiciela. Najpierw wchodzi w oblubieńczy związek ze Słowem, a w konsekwencji wydaje na świat błogosławiony owoc, naszego Pana Jezusa Chrystusa. Ks. Franciszek Blachnicki w zrozumieniu tej tajemnicy widział odkrycie i doświadczenie żywego Kościoła. Wtedy dopiero możemy podjąć diakonię, jeśli najpierw wejdziemy w oblubieńczy związek ze Słowem. Nie chodzi o takie sobie tam słuchanie słowa Bożego. Może i coś usłyszę, ono mi mówi o jakiejś prawdzie czy to moralnej, czy że trzeba coś zrobić, a czegoś innego unikać itp. Nie chodzi o to bym sobie wybrał niektóre rzeczy jako przykazania czy rady z Ewangelii, bym sobie na tej bazie zrobił kodeks postępowania. To nie tak! Dopiero wtedy, kiedy rzeczywiście otworzę się na oblubieńczy związek ze Słowem, kiedy słowo Boże będzie dla mnie osobą, gdy jest dla mnie Jezusem Chrystusem, w którego wierzę i z którym chcę się zjednoczyć mogę marzyć o odkryciu Kościoła żywego. Ten związek ze Słowem, jak małżeństwo, ma być trwały i nierozerwalny!

Mieliśmy w Wołczynie Oazę Modlitwy o słuchaniu Pana i diakonii. Słowem przewodnim, które wcześniej otwarliśmy na modlitwie było słowo Pana o nierozerwalności małżeństwa z 10 rozdziału Ewangelii Marka.   I to jest właśnie to! Nierozerwalność małżeństwa jest ikoną tego, co ma się dziać, dokonywać między mną a Chrystusem – to ma być związek nierozerwalny, oblubieńczy. Fakt to znamienny, że w Ewangelii św. Marka owa perykopa stanowi początek drogi Jezusa do Jerozolimy, a więc Jego ostatecznej drogi. U końca drogi człowiek wypowiada rzeczy najważniejsze. Jezus mówi o małżeństwie, o małżeńskim przymierzu. Małżeństwo jest ikoną nierozerwalności związku ze Słowem. Oddaję się Słowu całkowicie, tak jak Słowo mi się oddaje całkowicie. Z tego dopiero może wyniknąć owa płodność w Ludzie Bożym. Ja żyję ze Słowem i Kościół staje się żywy, ponieważ ja się mu oddaję tak, jak żona się oddaje mężowi, a mąż żonie. W tym „współżyciu ze Słowem nie ma miejsca na antykoncepcję, że się stawia w sercu jakąś barierę temu Słowu.

To słowo ma mnie jakby zapłodnić, bym stał się rzeczywiście żywym członkiem Kościoła. Tak też się rodzą diakonie - z wejścia w oblubieńczy, nierozerwalny związek ze Słowem. Jeśli diakonie rodzą się w ten sposób, że ktoś wskazuje palcem: „Ty będziesz robił to! A ty to!”, to nic z takiej diakonii, rozleci się, nie przetrwa. Diakonia rodzi się wtedy, kiedy zaczynamy słuchać słowa Bożego i wchodzimy z oblubieńczy związek z nim. Choćby było najciężej na świecie, związek ten jest nierozerwalny. Nawet jakbyś szedł do Jerozolimy, czyli na krzyż, trwaj!. Wtedy mogą być dopiero płodni ludzie Kościoła, wtedy diakonia będzie autentyczna, pełna, ponieważ będzie zakorzeniona w Słowie i w Krzyżu – to jest tajemnica żywego Kościoła.

Dlatego musimy być wciąż zapatrzeni na Maryję, bo tylko w zjednoczeniu z Nią, tak jak czytamy w akcie konstytutywnym Ruchu, możemy być rzeczywiście płodni, tylko w zjednoczeniu z Nią możemy przynosić owoce nowego życia. Ks. Blachnicki wiedział, że człowiek nie jest zdolny do takiego słuchania, do takiego pełnego związku ze Słowem, aby tak mocno się związać i być wiernym. Maryja jako jedyna potrafiła dać Słowu odpowiedź całkowitą, bez zastrzeżeń. I to jest jeszcze tajemnica ciągle w Ruchu nieodkryta: diakonia nie wynika z tego, że my coś potrafimy zrobić, tylko z oblubieńczego zaślubienia Słowu, w zjednoczeniu z Maryją.

Propozycje dla Diakonii

Jeśli mogę dać jakieś wskazania, rady dla Diakonii Modlitwy powiem krótko: Uczmy się od Niepokalanej zaślubin ze słowem Bożym. Mamy do tego sposobność w codziennym Namiocie Spotkania, w modlitwie osobistej, w lectio divina. O lectio divina przypomina Benedykt XVI adhortacji „Verbum Domini”, bardzo mocno podkreśla tę formę modlitwy istniejącą w tradycji Kościoła niemal od początku. Lectio divina daje możliwość modlitewnego rozważania słowa Bożego, głębokiego rozumienia słowa, żeby tego słowa posłuchać, dać mu wybrzmieć, wejść z nim w rezonans umysłu i serca.

My w Oazach najczęściej słuchamy słowa Bożego bardzo pobieżnie. Bierzemy Biblię, przebiegamy po tekście oczami, bo przecież to i tamto czytałem już wiele razy, znam na pamięć całe perykopy. Dlatego rzadko wchodzimy w głąb słowa. A tu trzeba posiedzieć przynajmniej godzinę nad danym fragmentem Biblii i z dobrym komentarzem, powoli przeczytać, przemodlić, aby każde słowo mogło wybrzmieć, dotrzeć do uszu, odcisnąć się w sercu! Inaczej Słowo nie zostaje przyjęte albo przyjęte bardzo pobieżnie i nie ma realnego wpływu na nasze życie. Dlatego też mamy odkryć lectio divina jako modlitewne zgłębianie Słowa Bożego, żeby wejść z nim w realny związek, zaprzyjaźnić się z nim, odkryć oblubieńczą miłość.

Słowu trzeba poświęcić czas. Jeśli mąż przychodzi do żony i chce załatwić pożycie małżeńskie w kilka minut, to z pewnością żona nie będzie szczęśliwa z tego powodu. Takie stawianie sprawy bynajmniej nie będzie umacniało na dłuższą metę ich miłości. A jeśli jest spokojne przygotowanie, nawet cały dzień, do pożycia seksualnego, to później rzeczywiście jest radość dla obydwojga, z tego, że weszli w prawdziwą jedność ze sobą. Podobnie dzieje się z nami i ze Słowem, jeśli Namiot Spotkania chcemy załatwić w kilka minut.

Wybaczcie mi to porównanie, ale nie ja je wymyśliłem, lecz Pan Bóg je zostawił – pożycie małżeńskie jest naturalną ikoną tego, o czym mówimy. Ze Słowem trzeba chodzić cały dzień: lectio divina zaczynam wieczorem dnia poprzedniego i kończę wieczorem następnego dnia. W międzyczasie czytam, medytuję, modlę się, kontempluję i cały czas to samo słowo przenika różne momenty moich zajęć i odpoczynku. Wtedy tym słowem się żyje, ono się pogłębia we mnie, zakorzenia się, bierze mnie w posiadanie.

I jeszcze jedno. Kiedy spotykamy się razem trzeba zgłębionym słowem dzielić się z innymi. Jest to tzw. „collatio“. Dobrze nam się kojarzy z kolacją - trzeba spożyć wspólnie to, co każdy odkrył w osobistym lectio. W ten sposób Słowo może być przyjęte i rozumiane jeszcze głębiej. I nie jest to po prostu suma tego, co każdy zrozumiał na osobistej medytacji. Podobnie jak Kościół nie jest prostą sumą poszczególnych członków, tak dzielenie się słowem Bożym nie jest tylko sumą rozważań poszczególnych osób. Dokonuje się w tej przestrzeni jeszcze coś nowego, nowa jakość słuchania. Także we wspólnym słuchaniu Słowa należy słuchać głęboko, pozwolić się dotknąć słowu, zgłębić je, wsłuchać się w rozważanie braci i w komentarze. Jeżeli nie ma przynajmniej ze dwóch godzin porządnego rozważania w małej grupie, to tak naprawdę nic nie zrobiliśmy z tym Słowem. Jeśli na spotkaniu spogląda się nieustannie na zegarek i czeka aż się wreszcie skończy nie dajemy możliwości i czasu Słowu, aby nas wzięło w posiadanie, aby nas przemieniło.

Kościół wzywa nas do słuchania słowa Bożego, Kościół tak rozeznaje dzisiaj. Od słuchania Słowa buduje się Kościół żywy. Musimy znaleźć na to czas. Nie wyobrażam sobie, aby w Ruchu diakonie funkcjonowały inaczej. Od oblubieńczego zjednoczenia ze Słowem na wzór Maryi i w zjednoczeniu z Nią możemy budować żywy Kościół. Trzeba iść na całość, mamy oddać całych siebie Bogu, ponieważ Słowo, które stało się ciałem, oddało nam się całkowicie. Amen.

_____________________________________________________

o. Waldemar Korba

Data urodzenia:  1968
Święcenia kapłańskie:    28.04.1994
Funkcja:     gwardian domu i proboszcz parafii pw. NMP Niepokalanie Poczętej w Wołczynie

Opieka duszpasterska:    
- Grupa Modlitwy Św. Ojca Pio
- Akcja Katolicka
- Domowy Kościół  (III Krąg)
- Grupa Modlitewno-Biblijna

- Aktywnie służy w Centralnej Diakonii Modlitwy Ruchu Światło-Życie

Powyższe źródło pochodzi ze strony: http://wolczynparafia.pl/

Kontakt